Ukraina w 3 dni - dzień trzeci

Dzień III
Żółkiew - wododział nieopodal Dąbrowy. Ścieżka dydaktyczna "Wododział", znaki żółte. Zwiedzanie bazy turystycznej w leśniczówce Jaworowskiego PN i stadniny koników polskich. Zwiedzanie bunkrów na skraju poligonu. Przejazd do wsi Stawki. Ścieżka dydaktyczna "Stare Drzewa", znaki żółte.
Stawki - Birki (cerkiew) – Brzuchowice - Kulików (kościół) – Mierzwica (wzgórze Czerwony Kamień) - Kulików - Rawa Ruska - Hrebenne.

Kolejny dzień przywitał nas deszczowo. Dobre śniadanie, kawa, wymeldowanie z hotelu i mały spacer po zapłakanym mieście. Bardziej z konieczności zrobienia zaopatrzenia w to i w tamto niż w celach turystycznych. Potem odwiedziliśmy skąpaną w deszczu cerkiew pw. Narodzenia Bogarodzicy na cmentarzu, na dawnym przedmieściu Winniki.


W drodze z Żółkwi na wododział, zatrzymaliśmy się jeszcze przy cmentarzu z I wojny światowej w Glińsku. Są tam groby żołnierzy armii austro-węgierskiej poległych podczas I wojny światowej. W otoczeniu cementowych nagrobków znajduje się słupowa kapliczka wotywna. Na niej wyryte z trzech stron napisy po polsku, niemiecku, ukraińsku i węgiersku.
"I BĘDĄ ŚWIADCZYĆ O KURHANNYM DOLE
SPOCZYWAJĄCE POLSKICH SYNÓW KOŚCI
ŻE PRZEZ OFIARY, TRUD I ŻYCIA BOLE
SZLI KU ZWYCIĘSTWU, SZLI KU WOLNOŚI"
Na jednej ze ścian kapliczki odnotowano też datę jej wystawienia: "errechtet 1917".


Na wododziale zatrzymaliśmy się nieopodal pomniczka upamiętniającego to właśnie miejsce. To skraj miejscowości Dąbrowa. Celem była najnowsza ścieżka Jaworowskiego Parku Narodowego, która zaczyna się nieco poniżej pomnika. Ścieżka znakowana jest żółtymi rąbami, choć czerwone paski też się tu znajdą. Jakie piękne widoki - i to mimo deszczu!

Dalej las, a w nim znak szlaku konnego. Okazało się, że jest tu także mała stadnina koników polskich (przekazanych przez nasz Roztoczański Park Narodowy) i leśniczówka Jaworowskiego Parku Narodowego z pokojami dla turystów. To teren uroczyska Moczary. Znajdziemy tu także stanowisko kosodrzewiny (sztucznie tu zasadzonej), źródełko, kapliczkę i niewielkie muzeum dawnych sprzętów rolniczych i gospodarstwa domowego (nazwanych "starożytnościami"). Okazało się przy okazji, że fragment naszego szlaku pieszego, wraz z drogą przecinająca "uroczysko", to zarazem pętla szlaku konnego. Ścieżka kończy się przy szosie. W pobliżu znajdują się dwa bunkry: podziemny i naziemny). Aby je odnaleźć, trzeba wejść w krzaki. Bunkry te pochodzą z czasów, gdy poligon był znacznie większy niż obecnie. Zmniejszono go jednak przy okazji powołania Jaworowskiego Parku Narodowego.

Stąd podjechaliśmy do wsi Stawki, zainteresowani drogowskazem "wiekowe drzewa". We wsi nikt o takowych nie słyszał, ale zajechaliśmy na jej koniec, pod las, gdzie zobaczyliśmy tablicę (schematyczną) z informacjami, że jest tu ścieżka dydaktyczna o takiej właśnie nazwie. Przez pierwszy kilometr nie było żadnych znaków. Szliśmy główną drogą, na rozwidleniu udając się lewym duktem. Tak trafiliśmy do śródleśnego jeziora i... znaków trasy. Dalej było już bez problemów! Na szlaku są faktycznie trzy stare drzewa: dwie pomnikowe sosny (jedna szacowana na niemal 400 lat) i dąb, a pomiędzy nimi las wyjątkowej urody.
Wróciliśmy do centrum wsi Stawki, gdzie znajduje się cerkiew położona na pagórku. Napotkania pani wspomniała, że dwa lata temu też byli tu turyści. To prawda, to MY byliśmy tu ostatnio właśnie dwa lata temu...


Teraz jazda przez Birki. Przed cerkwią krowa, która pasła się tu także poprzednio, pewnie jest "na stałym etacie". Następnie Brzuchowice, skąd mieliśmy przebić się do Lwowa. Szosa była na mapie, ale nie było jej w rzeczywistości. W sumie mogliśmy się tego spodziewać, bo na mapie prowadziła ona środkiem cmentarza, a to się rzadko w przypadku dróg publicznych zdarza. Nadłożyliśmy więc z konieczności drogi, ale w końcu... szczęśliwie dotarliśmy do Kulikowa. Tu krótka wizyta pod zabytkowym murowanym kościołem z 1538 r. - zauważyliśmy, że przy kościele pojawił się nowy, piękny krzyż z rzeźbą Ukrzyżowanego Chrystusa - i już mkniemy do wsi Mierzwica. Po drodze dwie ciekawostki: ogromne stado bezpańskich psów(dobrze, że byliśmy w busie) oraz ekskluzywny remont dziurawej drogi, łącznie z budową chodnika, ale tylko na długości 50 m (przed nim i za nim "po staremu").

Naszym celem był Czerwony Kamień. To należące według geografów do Roztocza wzgórze o wysokości 344 m n.p.m. ma dwie kulminacje, przy czym tytułowe czerwone kamienie są na tym drugim, dalej od wsi. Z obu kulminacji piękne widoki na wszystkie boki, a szczególnie na widoczne w oddali wzniesienia Lwowskie - Wysoki Zamek i kopiec!
Na koniec kolacja w knajpie nieopodal rynku w Kulikowie. Przepiękny ludowy wystrój, ludowa muzyka na żywo i ludowe żarcie z "solianką" (ulubiona ukraińska zupa Artura, który zachęcał do jej konsumpcji przy każdej okazji) i plackami kartoflanymi za śmietaną. Wszystko serwowane przez przemiłą i śliczną diwczynojke.
No a potem granica. Swoje trzeba odstać i już czas do domu! Do następnego razu!

Jola i Artur