Kryptonim Hrebcianka

„Kryptonim Hrebcianka” czyli jesienno – zimowa penetracja schronów bojowych i nie tylko.
Ostatniej soboty listopada Anno Domini 2010 zaplanowaliśmy małą wyprawę o roboczej nazwie „Kryptonim Hrebcianka”. Miejsce startu – cerkiew w Nowym Bruśnie.
Jesienny, sobotni dzień przywitał nas niewielkim mrozem, warunki wprost idealne na penetrację schronów bojowych linii Mołotowa…. ale zacznijmy od początku.

Docieramy do Nowego Brusna w umówione miejsce sporo przed czasem, zatem jest do zwiedzania: najpierw odwiedzamy cerkiew greckokatolicką pw. św. Paraskewy w Nowym Bruśnie. Piękny budynek XVIII–wiecznej cerkiewki podparty jest przez kilka drągów, gdyż obiekt grozi zawaleniem w wyniku wieloletniej dewastacji i braku funduszy na jego remont. Jest jednak światełko w tunelu, podczas rozmowy z mieszkańcem Nowego Brusna dowiadujemy się, że jesienią był tu konserwator zabytków, prowadzono jakieś pomiary i jest nadzieja, że wiosną ruszą prace remontowe. Oby tak się stało!!!



Następnie udajemy się w stronę cmentarza, gdzie znajdują się liczne nagrobki bruśnieńskich kamieniarzy. Miejsce spoczynku położone w niewielkiej odległości od cerkwi połączyło ludzi różnych wyznań i narodowości: katolickich Polaków, greckokatolickich – Ukraińców oraz ewangelickich – osadników niemieckich z dawnej kolonii Deutschbach (Polanka Horyniecka). Po chwili refleksji udajemy się do drogi głównej, gdzie powoli zjeżdżają się osoby chętne do wzięcia udziału w eksploracji schronów.

Po powitaniach, chwili oczekiwania na maruderów ruszamy w kierunku wzgórza Hrebcianka, po drodze dołączają do nas kolejni grupowicze i w sumie w wyprawie bierze udział 17 osób.



Rozpoczynamy zwiedzanie od wprowadzenia w temat historii linii Mołotowa przez naszego specjalistę w tej dziedzinie – Zbyszka.
Wzgórze Hrebcianka to miejsce, na którym ulokowanych jest sześć schronów bojowych linii Mołotowa należących do punktu oporu Brusno Stare. Dziś zwiedzamy tylko te sześć, gdyż pozostałe penetrowaliśmy wspólnie początkiem jesieni br. Rozpoczynamy od najbardziej znanego i charakterystycznego schronu, z którego w 1997 roku wymontowano kompletne działo (wraz z osłonami pancernymi), przez co uratowano je przed poszukiwaczami złomu. Działo to obecnie znajduje się w Warszawie w filii Muzeum Wojska Polskiego w forcie na Sadybie.

Ledwie rozpoczęliśmy przygodę ze schronami bojowymi a tu niespodzianka – pogoda z jesiennej błyskawicznie zmieniła się na zimową i świat pokrywa się grubą warstwą białego puchu. Niezrażeni tym, a wręcz uradowani zaistniałą sytuacją udajemy się na dalszą wędrówkę i docieramy do kolejnego schronu. Tym razem jest to niewielki, jednokondygnacyjny schron dowódcy punktu oporu Brusno Stare. Po dokładnym zwiedzeniu, omówieniu i obfotografowaniu udajemy się dalej.
Wędrówka nie jest łatwa, pomimo jesieni teren wzgórza Hrebcianka porośnięty jest gęstymi krzakami i jeżynami, co nie tylko utrudnia marsz, ale również wybitnie przeszkadza w zlokalizowaniu pozostałych schronów. Ale co to dla nas…..


Udało nam się obejrzeć wszystkie sześć obiektów. Pięć z nich to obiekty dwukondygnacyjne, posiadające pod dolną kondygnacją zbiorniki na łuski, wodę oraz szamba. Jeszcze dziś można zobaczyć wiele detali z czasów wojennych jak np. pancerze, tabliczki znamionowe, pozostałości peryskopów i wiele innych ciekawostek. Podczas penetracji nie należy jednak zapominać o zasadach bezpieczeństwa i konieczności posiadania przy sobie latarki.
Jeszcze jedną ciekawostką przy zwiedzaniu betonowych molochów jest obecność nietoperzy, które w poszukiwaniu spokoju pragną tu przeczekać zimę i zapaść w sen – zimową hibernację. Staraliśmy się nie zakłócać ich spokoju i nie wybudzać ze snu.
Po zakończeniu penetracji schronów bojowych opuszcza nas Zbyszek ze znajomymi, pozostali grupowicze kontynuują jednak wędrówkę.
Udajemy się na cmentarz w nieistniejącej wsi Stare Brusno – kolebki ludowych kamieniarzy. Jest to jeden z najpiękniejszych cmentarzy na Roztoczu, gdzie spotkamy dużą liczbę pięknych nagrobków wykonanych przez miejscowych artystów, w tym najbardziej znanego – Grzegorz Kuźniewicza. Niestety w ostatnich latach zauważalna jest tendencja do rozkradania kamiennych figur nagrobnych przez tzw. kolekcjonerów. Ja wolę nazywać ich hienami cmentarnymi….
Tuż obok cmentarza znajdowała się kiedyś cerkiew, niestety dziś niemalże nie ma po niej śladu. My udajemy się dalej i zmierzamy do płynącej w dolinie rzeki Brusienki. Jakże piękny jest jej widok w zimowej szacie.
Idąc wzdłuż doliny, przekraczamy rzekę i docieramy do uroczych ruin kapliczki pw. św. Mikołaja, nad którą znajduje się krzyż z niezrozumiałymi dla nas napisami.



Kapliczka znajduje się nad jednym z kilku źródeł Brusienki a wypływająca tu woda uznawana jest przez miejscową ludność za cudowną, kiedyś w tym miejscu świętowano Jordan, dziś o tych wydarzeniach można jedynie poczytać w roztoczańskiej literaturze.
Kontynuując wędrówkę, brnąc już po kostki w śniegu dochodzimy do kolejnej ciekawostki, tym razem przyrodniczej – są to żeremia bobrów. W miejscu tym, mając spokój w leśnej głuszy, z dala od ludzkich siedzib, bobry utworzyły olbrzymią tamę spiętrzając wodę na wysokość ok. 1m i tworząc duży zalew. Wszędzie wokół widać pracę tych małych stworzeń – liczne powalone i poprzegryzane drzewa. W tym miejscu nikomu nie przeszkadzają i nie robią krzywdy poprzez zalewanie terenu, zatem mogą czuć się bezpiecznie i zapewne tak pozostanie.


Przed nami już tylko jedna atrakcja, ale nie byle jaka. Są nią ruiny młyna i sztuczny wodospad na Brusience w głębokim wąwozie. Kto raz tutaj był na pewno będzie tu wracał, miejsce to jest bowiem magiczne o każdej porze roku, a szum spadającej wody wspaniale wprowadza turystę w stan relaksu i odprężenia.

Pozostał nam już tylko powrót do samochodów i wyjazd na zakończenie wyprawy na tradycyjną biesiadę do Rubina, gdzie nastąpiło podsumowanie i zrodziły się plany na kolejne, roztoczańskie wypady w teren...

Wyprawa ta przypomniała mi o jednym z wypadów ze stycznia tego roku, z cyklu ” Do źródeł….” Trasa podobna, aura podobna, część z nas była wtedy jak i teraz, a jednak zupełnie inna i w tym tkwi cały urok Roztocza - odwiedzane wielokrotnie, za każdym razem prezentuje nam się inaczej. I za to je KOCHAMY!!!!

tekst - Palestyna, zdjęcia - Palestyna i Tomek