VII Zimowy Rajd GTR

W sobotę 11 lutego poranek był wyjątkowo mroźny. Dobrze, że słoneczko ochoczo świeciło. Tuż przed godziną 9-tą na parking przy Ośrodku Edukacyjno-Muzealnym RPN w Zwierzyńcu zaczęły wjeżdżać samochody. Z samochodzików wysiadali uczestnicy rajdu - mieszkańcy Lubaczowa i okolic. Później pojawiły się pojazdy z rejestracją lubelska i zamojską.

Zostaliśmy zaproszeni do sali prelekcyjnej na spotkanie z p. Tadeuszem Grabowskim z-cą Dyrektora Parku, który przywitał rajdowiczów i krótko opowiedział o Roztoczańskim Parku Narodowym. Goście otrzymali też zestawy materiałów promocyjnych. Serdecznie dziękujemy za miłą niespodziankę. Później zwiedzaliśmy wystawy w OEM. Zając zajął się przekazywaniem znaczków rajdowych.



Na termometrze była temperatura – 130 C. Przed budynkiem krótkie powitanie uczestników – jak zwykle mowę wygłosił kol. Omega. Edward powiedział o przebiegu trasy rajdowej. Tradycyjne wspólne zdjęcie i pora wyruszać. Krzysztof i Basia skrupulatnie policzyli uczestników – było nas 39 osób.

Poszliśmy ścieżka po wydmie do stawów „Echo”. Spojrzeliśmy na Zwierzyńczyk, przez który przepływa Świerszcz.

Edward poinformował, że w pobliżu jest porodówka koników polskich, kiedyś tędy biegały dzikie tarpany.



Przy ścieżce rosną potężne sosny, których wiek ocenia się na ponad 150 lat, a może więcej. Wiele drzew ma odciętą korę - to pozostałości po żywicowaniu z początku lat 70-tych XX w. Na szczęście te dorodne sosny nie zostały wycięte, bo powstał park narodowy. Wszystkim podobała się potoczna nazwa używana przez leśników – spałowanie. Powiedział również, że drzewo w ciągu roku dwukrotnie rośnie na wiosnę i w sierpniu. Na przekroju drzewa to widać drewno wczesne jasne i miękkie i drewno późne sierpniowe – ciemniejsze i twarde. Aby określić wiek drzewa trzeba liczyć tylko słoje jasne lub ciemne.



Pod butami skrzypiał nam zmrożony śnieg, a buzie uczestników były rumiane. Między drzewami pojawiło się lutowe słoneczko. Tak doszliśmy do stawów Echo. Tutaj Edward opowiedział o historii powstania stawów. Plaża teraz jest też jaśniutka tylko pokrywa ją śnieg, a nie jak latem żółciutki piasek. Świerszcz toczy niewiele wody i są okresy, że więcej wody paruje niż dopływa. Na początku lat 60-tych XX w. część stawów postanowiono zalesić sadząc drzewa – brzozę i daglezję. Edward zapamiętał, kiedy te drzewa sadził – było to w kwietniu 1961 r. Brzozy rosną do dzisiaj, natomiast daglezje zżarły jelenie i sarny. Igły pachnące o smaku i zapachu cytryny bardzo im smakowały.



Później poszliśmy ścieżką spacerową w kierunku pomnika leśników. Po drodze zobaczyliśmy miejsce, gdzie przez prawie 10 lat była skocznia narciarska. Skocznię wybudowali mieszkańcy z inicjatywy nauczycieli Technikum Przemysłu Leśnego w Zwierzyńcu. Wykorzystano elementy z rozebranej hali produkcyjnej Fabryki Mebli Giętych.

Przy pomniku leśników Edward opowiedział o losie leśników w czasie okupacji hitlerowskiej.

Ciekawostką, która zainteresowała uczestników była geneza powołania przez Maurycego Zamoyskiego rezerwatu Bukowa Góra w 1934 roku. Celem była nie tylko ochrona ptaków, ale ukrócenie rozpusty i zakazanie majówek organizowanych przez urzędników ordynacji na Bukowej Górze.



Następnie poszliśmy w okolicę dawnej gajówki Cegielnia. Tu była niegdyś (na przełomie XIX i XX w.) cegielnia ordynacka, w której wypalano cegłę do budowy domów ordynackich w Zwierzyńcu. Stoi tutaj teraz dawna gajówka ordynacka – obecnie nie zamieszkała. Obok przechodził gościniec do Soch i Biłgoraja. Biada było samotnemu wędrowcowi znaleźć się tutaj nocą. Czyhały na niego różne leśne potwory i zjawy. Najbardziej straszyło tutaj nocą, kiedy księżyc oświetlał spróchniałe jodły. Przy dawnej cegielni i gajówce była głęboka studnia, do której wskoczyła kiedyś żona gajowego, ponieważ ten ciągle do domu wracał z pracy pijany i awanturował się. Kiedy pewnego razu wrócił i nie zastał jej w domu, zaczął ją poszukiwać. Początkowo myślał, że żonę zjadły wilki, ale ze studni usłyszał wołanie o ratunek. Z wielkim trudem i z pomocą idących drogą chłopów udało się żonę ze studni wyciągnąć. Od tego czasu był już grzeczniejszy.



Od gajówki poszliśmy w kierunku szczytu Piasecznej Góry. Stąd podziwialiśmy przepiękną dolinę Wieprza oraz wzgórza Roztocza Środkowego i Zachodniego. Odpoczęliśmy i nieco zmniejszyliśmy zapasy z plecaków.

Mroźny wiaterek nieco smalił buzie pań, ale nic to. Zeszliśmy po stoku. Po drodze były tradycyjne orły. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy pniu starej jodły. Edward opowiedział, że pod tą jodłą, jeszcze w latach 50-tych XX w. stał drewniany krzyż. W pobliżu są ślady cmentarza morowego, na którym pochowani zostali powstańcy listopadowi z Oddziału Dwernickiego. Dawniej opowiadano, że nocą pojawiały się tutaj tajemnicze zjawy.



Dalej wdrapaliśmy się na wzgórze zwane przez mieszkańców Panienką. Tutaj młodzież zwierzyniecka umawiała się na randki.

Doszliśmy do skraju Zwierzyńca, zobaczyliśmy dawny budynek zwierzynieckiego przytułku oraz Piaskowej Góry. Tutaj browar zwierzyniecki w piasku i trocinach przechowywał lód służący do schładzania piwa.

Odwiedziliśmy cmentarz wojenny i mogiłę powstańców styczniowych. Ulicą Biłgorajską doszliśmy do Karczmy Młyn. Tutaj Edward podziękował za wspólną wędrówkę. Ze względu na warunki zimowe trasa była stosunkowo krótka ok. 7 km. Część uczestników pobiegła na staw kościelny fotografując kościółek i pomnik.




A później była biesiada, wspomnienia przyjaciół i oczywiście śpiewy...

Niezwykle smakowite były lubaczowskie ciasteczka – dziękujemy serdecznie.

Do spotkania na następnym rajdzie.